niedziela, 26 lipca 2015

Z kajetu podróżnego cz 1. ( edycja z 27.07 pod tekstem, całkiem ad hoc, ale musiałam:)))))

Dziś wątek o rowieńskich osobliwościach z cyklu pisane do kajetu, skrócone na fejsie, a jednak wersja na blog bardziej mi się  udała:))))

O ROWIEŃSKICH OSOBLIWOŚCIACH POD WIATR 

W drugim dniu po przyjeździe z samego ...południa wyruszyliśmy na dalszą penetrację Rowów. Idąc w kierunku wschodnim zakupiliśmy mapkę miejscowych atrakcji u pewnej fertycznej straganiarki, która zapytana o port, konspiracyjnym szeptem rzekła:

„ Skręćcie aniołki przed Rydzykiem w lewo... "
-Przed Rydzykiem???? To on tu też bywa? A w którym domku?- zapytaliśmy spoglądając na siebie z lekkim zaskoczeniem, bo nie o tak niewymyślne wywczasy podejrzewalibyśmy akurat tę niewątpliwie  świątobliwą osobę.

"A nie, to to tam na rogu, to jego rezydenja- wystrzeliła paniusia poprawiając siwy koczek i natychmiast rumieniąc się po koczek ów,  zmieszana swą tak szczerą i pospieszną odpowiedzią. 
No tak, przecież to oczywiste, my naiwni! Już miałam zapytać, czy mam przed owym przybytkiem przyklęknąć na kolanko, ale w porę ugryzłam się w język.
Zaopatrzeni dodatkowo w dwa małosolne ogórki (chodziły tam za mną cały tydzień)  ruszyliśmy we wskazanym kierunku.




Okazuje się, że redemptoryści dbają nie tylko o ducha wiernych, ale też z powodzeniem o ich cielesną powłokę. Może jednak powinnam się nawrócić, bo zerkając przez fułaje ujrzałam zaiste raj... Ciekawe, kto ma tu szansę, bo mniemam, lecz może się mylę, raczej nie starsze panie z koczkiem zapatrzone z uwielbieniem w Ojca R. przelewając ostatni wdowi grosz na takie jedno radio. 
Obchodząc cały teren niuchając jak tani paparazzi tanich sensacji, poszliśmy dalej ku plaży wschodniej a tam...

Kolejnym cudem natury, na który się natknęliśmy był krążący po okolicy miś polarny, choć tablice przyrodnicze donosiły jedynie o fokach. Z łatwością wyłapiecie go na poniższych zdjęciach w tłumie półnagich leżakujących naczelnych.
Miś z początku nieufnie podchodził do ludzi, unikał obiektywu i nie dawał się karmić, ale po jakimś czasie nawet zaczął się integrować z tłumem, a zachęcony paroma promykami słońca począł zrzucać futro.



Ponadto z morskiej piany na mych oczach  wyłonił się góralski kapelusz, który uwieczniłam podstępnie, dzięki czemu mój mąż już przenigdy nie zechce mi pozować.



A, właśnie, znaleźliśmy się też w bardzo nęcącym miejscu, lecz tamtego dnia i w tamtych wietrznych warunkach trudno było znaleźć konesera, a jak już wspomniałam mąż mój kategorycznie odmówił współpracy, stąd zdjęcie obiektu bez modela. A szkoda...
przypuszczam, że po dokładniejszych oględzinach znaleźlibyśmy choćby odciśnięte w piasku ślady gołej pupy, ale coż, obejszliśmy się smakiem.


Aha, a w ogóle to my ściągnęliśmy słońce do R. Jakby co. Plaża z początku pusta po horyzont o 16 była wprost obłożona ponad dopuszczalne normy. Każdy naoliwiony na każdym pozbawionym konfekcji milimetrze bladej skóry osobnik pożądliwie wystawiał się na UV. I wszyscy dziwnie patrzyli na nasze stroje. DLACZEGO? 








  

I na koniec ujęcia przyrody z Orzechowa i Ustki  pod wiatr, w tym selfie z byłą burzą loków, a przysięgam, że kręciłam na to samo, co Heidi Klum. I nie mówcie, że mogłam sobie darować, bo jak wyglądam, każdy wie. 


W Orzechowie tak wiało, że zakrzywiło horyzont w drugą stronę. Ale te klify przepiękne!


W Ustce zaś zapachniało mi młodością  i 70'. Brakowało tylko cytronety/ cytronady/lemoniady ze słomianą słomką oraz oczywiście lata z radiem 


A tak wyglądała moja fryzura cały tydzień na okrągło, póki nie zakupiłam 17 wsuwek. To coś, co sobie upinałam na głowie, by móc cokolwiek widzieć, jest równie nieogarnięte, i jeszcze bardziej nierozumiałe, po co byłoby to pokazywać szerszej publice:))))

To tyle na dziś. Pozdrawiam tych, co nad morzem byli, będą, nie będą lub mieszkają i mają dość/nie mają dość wiatru we włosach.  Słowem wszystkich:)))
Ach, gdybyż móc utrwalać na kliszy zapach wiatru od morza....

Ta, co zwykle za dużo gada:)))

Z OSTATNIEJ CHWILI: WYGRAŁAM KSIĄŻKĘ U OWCY, NAJPIĘKNIEJ RECENZUJĄCEJ KSIĄŻKI OWCY, JAKĄ ZNAM:))))) JEŚLI JEJ NIE ZNACIE, TO POCZYTAJCIE:)))) CO ZA CUDOWNY DZIEŃ:))))

8 komentarzy:

  1. Swietny reportaz, masz przecudne poczucie humoru!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grunt, to dystans do siebie i świata:)))) Sama się z tego urechotałam, cudnie, że się komuś też buźka śmieje:) Pozdrawiam serdecznie :)))

      Usuń
  2. Oj, rozjaśniłaś mi dziś mroki KOLEJNEGO LETNIEGO:))) DNIA nad morzem:)) Bardzo lubię Twoje wpisy:)) Zgadzam się w 100% co do refleksji fryzjerskich, ale wiatr we włosach TO JEST TO:))) Pozdrowienia przeserdeczne z deszczowego dziś Wybrzeża:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolerjny letni dzień, nocóż, wyglada na to, że my mieliśmy szczęście do pogody, bo w następnych odcinkach jesteśmy już roznegliżowani:)))) Na południu też się chmurzy, ale akurat lekkie ochłodzenie zmobilizuje mnie do odchwaszczenia ogrodu, bo chaszcze po pas. I my pozdrawiamy :)))

      Usuń
  3. Jak by mnie ktoś stukilowy, kamienny kapelusz na głowę włożył, też bym sobie już nie dała zdjęcia zrobić:)
    Reportaż z Rowów, wcale nie rydzykowych...wcale ...bardzo udany:)
    Wiatr we włosach spinkom nie przeszkadza!
    Znam to i ja:)
    Parawany to było obowiązek miećć wczasowiczom z lat 70- tych:))
    Wiem to dokładnie ja, jako kołobrzeski, 4- letni miotacz piaskiem, kiedyś upublicznię zdjęcie;))
    No..i te parawany się samodzielnie szyło, tatko kijki docinał i wiozło całą prawie Polskę , nad morze:)
    Widać lud poznał się co dobre i do tego wraca, jak do koszy wiklinowych:)
    Buziaki, i czekam na ten negliż:))
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że też się najmilej pamięta czasy siermiężnego niedostatku, który jednakowoż nie łamał ducha w narodzie płynącym tłumem w zapchanych pociągach nad wybrzeże. A tych parawanów było tu w Rowach tyle, że jak kto szerszy w biodrach bokiem się przechodziło. Nie wiem, czy teraz byłoby nas stać na godzinę kokoszenia się w koszu:))))

      Usuń
  4. Kamyk. Jestem fanką kamiennego kapelusika. Robiłabym w nim zdjęcia wszystkiemu i wszystkim!
    Cieszę się, że poczta zadziałała. Mam nadzieję, że bonus też się podoba (;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo. Kapelutek szczególnie mi się udał, tzn nie ja go wyrzeźbiłam, ale zastosowanie opatentować bym mogła, prawdaż :))) Podoba się bardzo i jedno i drugie:))) Zapraszam, odwiedzaj mnie czasem:)

      Usuń

polecam

Ojcowie i córki

 Przeczytałam kiedyś, że wszyscy jesteśmy zranionymi dziećmi. To zdanie wraca do mnie w gorszych momentach i im jestem starsza, tym głębiej ...

ulubione