środa, 2 sierpnia 2017

Ucieczki wycieczki

Czasem trzeba zwyczajnie zniknąć.
Zostawić kartkę na stole "Zaraz wracam", wziąć mapę, przyjaciół, plecak i zamknąć za sobą dokładnie drzwi.
Hmm, sprawdzić, czy wyłączone żelazko, i jeszcze raz rzucić okiem na dom.
Psa powierzyć sąsiadom. Telewizor posłać do diabła, a kwiatki niech podlewa deszcz.
Nie musi być zaraz drugi koniec świata, nawet nie koniec Europy.
Niech będzie dajmy na to Zadupie, Zaolzie, Zawiercie.
I niech będzie pogoda. Jakakolwiek. Grunt, żeby się dało iść. Jechać. Płynąć.
Przysiąść na kamieniu, na ławce, w trawie. Mieć wiatr we włosach, piasek w bucie, błysk w oku.
I czas.
Czas na myślenie bezmyślne, beztroskie. Na śmiech i zadumę. Na podziw i zachwyt. Na gapienie się ile dusza zapragnie.
Czas na ucieczkę od absurdu i bezsensu, od złych emocji, chorych wizji, groteski i skrzywień w dowolną stronę.
Na ścieżki radośnie kręte i pod górkę, na pogubione beztrosko szlaki, na jazdę bez presji czasu, na bycie tu i teraz.
Świadomie.
Z wyboru.


A potem wracać.
Za każdym razem lepszym, lżejszym, bogatszym. 

Wasza



polecam

Ojcowie i córki

 Przeczytałam kiedyś, że wszyscy jesteśmy zranionymi dziećmi. To zdanie wraca do mnie w gorszych momentach i im jestem starsza, tym głębiej ...

ulubione