Zostawić kartkę na stole "Zaraz wracam", wziąć mapę, przyjaciół, plecak i zamknąć za sobą dokładnie drzwi.
Hmm, sprawdzić, czy wyłączone żelazko, i jeszcze raz rzucić okiem na dom.
Psa powierzyć sąsiadom. Telewizor posłać do diabła, a kwiatki niech podlewa deszcz.
Nie musi być zaraz drugi koniec świata, nawet nie koniec Europy.
Niech będzie dajmy na to Zadupie, Zaolzie, Zawiercie.
I niech będzie pogoda. Jakakolwiek. Grunt, żeby się dało iść. Jechać. Płynąć.
Przysiąść na kamieniu, na ławce, w trawie. Mieć wiatr we włosach, piasek w bucie, błysk w oku.
I czas.
Czas na myślenie bezmyślne, beztroskie. Na śmiech i zadumę. Na podziw i zachwyt. Na gapienie się ile dusza zapragnie.
Czas na ucieczkę od absurdu i bezsensu, od złych emocji, chorych wizji, groteski i skrzywień w dowolną stronę.
Na ścieżki radośnie kręte i pod górkę, na pogubione beztrosko szlaki, na jazdę bez presji czasu, na bycie tu i teraz.
Świadomie.
Z wyboru.
A potem wracać.
Za każdym razem lepszym, lżejszym, bogatszym.
Wasza
Mnie też potrzebna taka ucieczka :)
OdpowiedzUsuńTo proste, puszczasz maszynę losującą w ruch, albo globus, i tam, gdzie palec wskaże....:) No dobra,czasem pomagam sobie internetem :) Weekend, 4 dni, tydzień - a człowiek jak nowo narodzony z posprzątana głową wraca. Powodzenia:) (A ty jesteś wietrzyk południowy, zachodni, czy północny?
UsuńChyba wszystkie naraz :)
UsuńZrobiłam to samo - tyle, że mentalnie. No i jakiś czas temu już...
OdpowiedzUsuńAle życia w tu i teraz ciągle się uczę;)
Cieszę się, Kochana, że jesteś. Kolaż "poucieczkowo - powycieczkowy" cudny. Ściskam bardzo mocno.
Aga, w sumie najlepiej mi w domu, ale od czasu do czasu mnie w świat ciągnie. Mam takie rozdwojenie natury. Być we własnym fotelu, z książką, na werandzie, a równocześnie w stepie szerokim hen. No co ja mam z tym zrobić? No nic. Ulegać:)Nie mam zwyczaju ( i zapału) opisywać każdej wyprawy i wypadziku, więc w tym kolażu zebrałam ostatnie 3 miesiące. Ale mam zamiar przynajmniej troszkę go rozebrać na części. A ile mam zaległych nie opisanych miejsc w sercu,to aż żal, że jestem taka niesystematyczna...
UsuńJak widać na Twoim przykładzie, można to pogodzić - i fotel, i szeroki step...
UsuńJa zawsze byłam zbyt lękliwa, żeby oddalać się od domu. Jeśli już gdzieś pojechałam, to "zmuszona" przez przyjaciółki. Teraz jest już inaczej, ale na razie daję sobie czas. Poki co, poczytałam sobie ostatnio moje ulubione książki o Prowansji (P. Mayle) i Toskanii (F. Mayes), wyszukując jednocześnie odpowiednich miejsc w internecie - taka podróż okiem po ekranie. Ale zawsze to lepsze, niż palcem po mapie:)
Dostałaś mojego maila? Wysłałam z miesiąc temu jakoś.
DOSTAŁAM,DZIEUJĘ:) WYDAJE MI SIĘ,ŻE ODPISYWAŁAM, ALE SPRAWDZĘ:)
UsuńTaka ucieczka od codzienności - to bardzo dobry plan! Serdeczności nadmorskie!
OdpowiedzUsuńCoraz częściej nam potrzebna. Rzeczywistość tak skrzeczy, tak nas osacza głupotą i nieobliczalnością, że chciałoby się zakopać w jakimś odludnym miejscu.
Usuńznakomity pomysł :)
OdpowiedzUsuńPolecam, choć na chwilkę :)
UsuńTak jest najlepiej :)
OdpowiedzUsuńNo, a ja się wybieram do Zadola za tydzien. Co prawda, to jedynie dzielnica Katowic, ale zawsze jakieś za!
OdpowiedzUsuńJaka piękna nazwa :)))
UsuńUcieczka, wycieczka, urlop... jak by tego nie nazwać nie spełni swojej roli, gdy nie uciekniemy też mentalnie, gdy nie wyrzucimy pracy, obowiązków, zależności i tego wszystkiego, co nas męczy i zaprząta na co dzień z głowy. Bo wtedy żaden odpoczynek nie będzie odpoczynkiem, w nocy i tak wróci to, od czego uciekamy. Ja właśnie z tym mam problem. Żadna odległość nie będzie wystarczająco duża, jeśli ucieknie tylko ciało, a głowa, myśli pozostaną na starych śmieciach. Lata całe się tego uczę i wciąż kiepsko mi idzie. Dlatego Tobie gratuluje i po cichu zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
Właśnie wróciliśmy z kolejnej. Nie dało się całkiem odciąć. Są sprawy, które tkwią w tyle głowy, śnią się i swą boleśnie kłującą szpilką-przypominaczką wwiercają się w podświadomość, trzymając myśli na łańcuszku, dość długim, aby się nacieszyć czymś innym, a jednak jest i napina się, nie dając o sobie zapomnieć. O czym także dziś piszę...
UsuńTak napisałaś, że jeszcze przed końcem czytania zaczęłam pakować plecak...
OdpowiedzUsuń... no, dobrze, zaczęłabym, gdybym mogła.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń