Słowiński Park Narodowy i jego otulina już raz, 10 lat temu, gościł nas. I odtąd tęskniliśmy za tym miejscem, mimo, że polskie wybrzeże ma tyle pięknych i wciąż nieodkrytych ( i dobrze) zakątków. Dlatego w tym roku te Rowy, choć nie tak cichutkie, jak Czołpino czy Smołdzino. Żeby sprawdzić, czy nadal jest tam tak nieatrakcyjnie dla poszukujących zadeptanych i gwarnych szlaków. Otóż jest tak nadal:)))
Tu byliśmy poprzednio, do morza był kawałek autem i cudnymi leśnymi drożynami przez teren PN |
Czołpino z latarnią morską i ogromne wydmy oraz trasy PN to coś pięknego:) |
Poza wydmami Czołpińskimi jest w tych okolicach kilka ciekawych tras przyrodniczych w lasach i wokół jezior, w tym wokół jeziora Gardno - większość jego akwenu jest niedostępna dla ludzi, a cały akwen objęty jest strefą ciszy, można jedynie surfować i to w wyznaczonych miejscach. Oczywiście leży ono w całości w Parku Słowińskim.
Poprzednio objeździliśmy/obłaziliśmy tereny na zachód od Gardna (aż po Łebsko i skansen Kluki) zahaczając o jego południowy brzeg (zdjęcia powyżej wskazują na ciekawe miejsca), tym razem postanowiliśmy sobie pozwiedzać północną i wschodnią stronę akwenu.
I tak na trzeci dzień pobytu w Rowach wybraliśmy się na wycieczkę rowerową, która całkiem niespodzianie zakończyła się o wiele dalej, niż zakładaliśmy:)
Nie będę się rozwodzić nad pięknem leśnych czy polnych traktów, świdrującą w uszach ciszą przetkaną cudnymi odgłosami natury, powietrzem przesyconym zapachami łąk i wytęsknionym smakiem kurzu bezdroży. Bo mogłabym stworzyć kolejną powieść z opisami na (ilościową rzecz jasna) miarę "Nad Niemnem", a kto czytał, ten wie, nie da się przebrnąć:))) Więc polecam ciekawym poczytać o faunie i florze tych terenów, gatunkach chronionych ( min, orzeł bielik i orzeł przedni mają tu sporo gniazd, ale są to zaledwie dwa z tysięcy gatunków tu występujących) a ja oddaję głos zdjęciom i komentarzom w skrócie:)
No jak widać oponki mam i ja:) To kolejny argument za taką ucieczką-wycieczką. Trasa rowerowa wiedzie wokół jeziora i łączy się z innymi, min szlakiem zwiniętych torów.
Jedna ze stacji, do której mieliśmy dojechac i zawrócić. Ale było tak pięknie... że pojechaliśmy na południe, skąd droga była już tylko jedna:)))
Po drodze głodne wrażeń oczy wyławiały co rusz obiekt godny fotki. Toteż jechaliśmy o 2/5 czasu dłużej:)))
Dzięki zamiłowaniu męża do krówek, wiem na bieżąco, co przyniesie niedaleka przyszłość. On mi z nich po prostu wróży, nie żeby chciał pojeść:))) Tym razem wywróżył mi.....:))))No dokładnie tak:))))
Bezdroża, ani żywego ducha, tylko wiatr i kilometry ciszy
Romantyczne grążele
Orzeł przedni (jeśli się nie mylimy) mąż lornetką upolował, ja ledwo co namierzyłam...
O, lornetka męża:)
Dziewanny rosły tu jak agawy:)))
Następna stacja - surfcamp w Retowie, gdzie byliśmy i poprzednio:) Nadal jest odludnie, nie ma tam nic prócz budki z kawą:) Z Gardny Małej kawałek asfaltem i znów w dzicz:) W ogóle należy trzymać się trasy rowerowej, bo inaczej nici z przyrodniczych uniesień. Szosą i trudniej i dalej i bez sensu:)
Woda sięga do kolan po środek jeziora, bezpiecznie dla dzieci, zero jazgotu, leniwie płynie czas, no, tu się wypoczywa!
Wyspy lęgowe mew
Złota łuska rzęsy na strumieniu
Taki drogowskaz:)
Wieża widokowa na odludziu
A kuku:)
Żurawie, całe rodziny pochowane w trawach:)))
I aligator:))) W każdym razie z daleka:)))
I tak od jednego punktu na mapie do drugiego okrążyliśmy całe jezioro, w sumie jakieś 25 km, ale nawet ja dałam radę, zwłaszcza, że się baaardzo często zatrzymywaliśmy :)
Jedno "ale", jakby ktoś kiedyś coś - część trasy wyłożona jest starymi betonowymi płytami z dziurkami. Więc bez amortyzatorów pod siodełkiem i kierownicą ..... uuuuuułaaaaaa!!!! Trzy dni mnie jeszcze trzęsło:))))
Kończąc tę część relacji polecam gorąco tamte tereny dla prawdziwych piechurów i turystów z odkrywczą naturą:)
Pozdrawiam marząc o jakimkolwiek mokrym akwenie:)
Lewkonia
PS Czerwona Szopa - nasza ulubiona, miejsce warte wypadu. A jaka pusta plaża:))) Tym razem tam nas nie było. Może kiedyś odnajdziecie?
Właśnie wróciliśmy z wakacji w Chorwacji. Było fajnie, ale ... no właśnie. Synio nam się wypisał z wyjazdu już wcześniej (jak powiedział, 20 lat, to najwyższy czas by odciąć pępowinę, na razie tylko tę wakacyjną). Byliśmy tylko z 13-latką i cóż... chyba czas już (znowu) jeździć tylko we dwoje. Tyle w skrócie, zapewne domyślisz się reszty. Skoro więc tylko we dwójkę, to może właśnie tak jak Wy, na rowerach, po bezdrożach, po cichu... Tak, zdecydowanie tak właśnie :))). Pozdrawiam spod wentylatora.
OdpowiedzUsuń