Parę zdjęć, trochę tekstu, jakiś żart, znalezione nowe ciekawe strony. Starzy znajomi, których pierwszy raz uraczyłam swoją grafomanią i niby fajnie jest. Ale...
Ale mi tam za dużo, za szybko, za światowo. Owszem, jest kontakt, ale przynajmniej ja czuję się zagubiona z tymi moimi przemyśleniami i potrzebą głębszych, choć może rzadszych interakcji, jeśli rozumiecie, co mam na myśli. Ja się muszę "rozmachnąć" pisarsko, jak tam gdzieś napomknęłam, i nie każdy musi to zaraz lubić, ale fajnie jest wiedzieć, że coś tam sobie pomyślał chwilkę.
Czytając cudze wpisy, czy na fb, czy na blogu muszę zawsze zgłębić temat, nawet, jak tylko słowem coś komentuję, to ważne jest dla mnie, o co tak naprawdę chodzi, i trafić słowem w sedno. Niekoniecznie wyłącznie pochlebnie. Tak mam.
Wiem jedno, szybkie i powierzchowne informacje, dla jedodniowego zachwytu, ładne, czasem też dowcipne fotki (którymi i ja się popisałam, "lansując" przyrodę ) - dla takich rzeczy fb jest dobry. Ale kameralności - rozmowy, swobody wymiany emocji - w moim osobistym odczuciu nie ma. Jest szerszy zasięg, co ułatwia pozyskiwanie fanów, klientów, potencjalnych usługobiorców, ale też mniej uwagi dla tego, co pomiędzy wierszami. Jeśli są jakieś. Najczęściej przecież jednak to obraz.
Pominę przykłady hejterstwa, prymitywnych postów i kont, które mnie osobiście nie dotyczyły, ale nie uszły też mojej uwagi, gdy tak przesuwałam się od ogniwka do ogniwka. Dziś szarpnęło mną na widok komentarzy pod wpisem p. Chajzera o śmierci synka. No tak mną szarpnęło, że naprawdę poczułam się w jakiejś zacieśniającej się sieci, z której mam ochotę uciec.
I nie mówcie, proszę, że jak ktoś jest osobą publiczną, bądź chce być jakoś tam widoczny, to jego problem, bo musi i takie sytuacje uwzględnić. Dla mnie nie ma wytłumaczenia dla prymitywizmu, chamstwa i znieczulicy. Nie chcę się na to godzić.
Nie był to jednak czas stracony, ten miesiąc buszowania po fb, bo znalazłam też wiele stron i blogów, do których odsyłał ten i ów użytkownik, a które nadal będę z zaciekawieniem obserwować, no i mam konta na muzycznych portalach, w które się łatwo wchodzi z fb, więc to jego praktyczna strona jak najbardziej.
Ale pisać będę tylko tu i tylko dużo:))))
Nie wiem, taką mam potrzebę, i tutaj to nikogo nie dziwi, a może też z potrzeby ktoś poczyta. Czasem. Nie w biegu. Na kanapie. Na większym ekranie. Tak, jak i ja wolę.
A żeby nie było jakoś całkiem smętnie i pesymistycznie, to króciutko wspomnę o naszym wypadzie nad morze do Rowów, gdzie pozbyliśmy się emocjonalnych toksyn, nabraliśmy energii, nałapaliśmy słonka do kieszeni i wiatru w żagle, i gdzie spędziliśmy raptem tydzień, a jakoby miesiąc:))))
Dziś parę zdjęć zapowiedzi, ale oczywiście opiszę, opowiem, rozmachnę się i będę oczekiwać interakcji już za chwilkę:))))
To do poczytania, pozdrawiam cieplutko:)
Lewkonia
Rowy????? kochałam zawsze w rowach te kamyczki:))))))toć to z 2okm ode mnie:))))))))) a fb omijam dalekim kołem...jakoś gubi mnie tam ta szybkość chyba:))
OdpowiedzUsuńKamyczki prześliczne, nazbierałam pół walizki:))) Tyle, że dno dość niewygodne miejscami poprzez to. Niżej jeszcze mój komentarz także pod twoim adresem:)
UsuńSuper, super Kochana, że mieliście urlop!!! To bardzo dobra wiadomość!!! Ty wiesz.. Do Rowów od nas trochę daleko, ale znam i lubię:) Wszystkie miejsca nad naszym morzem lubię:)) Co do fb to niestety obawiam się, że kiedyś to będzie konieczność, ale póki nie jest, to jak mawia mój Znajomy "noga moja tam nie postanie":))) Lubię czytać Twoje posty, bo zawsze jest w nich "pomiędzy" i coś, czym trafiasz wprost do serducha:) Pozdrowienia serdeczne!
OdpowiedzUsuńEj, nie tak daleko:))) 10 lat temu z okolic Smołdzina wyprawiliśmy się z dziećmi na hel i do Gdyni a potem Gdańska w jeden dzień i z powrotem:)))))
UsuńA pod spodem jeszce tam coś skrobnęłam i do Ciebie jako cd komentarza:)
Podpisuję się pod tym rękami i nogami:)
OdpowiedzUsuńTak, ja też nie mam konta na fb...:)i siedzę wytrwaleTU:))
My, roczniki magiczne...tak mamy:)
Buziaki, morze cud- miód;) czekam na cd:)
K.
Krysiu, magiczna równolatko moja:))) Pokażę tego morza jeszcze trochę, bo wiem,że nie każdy się wyrwać morze... tfu... może nad morze:)))) Wyjątkowo w tym roku za nim tęskniłam:))))
UsuńA niżej jeszcze coś tam sobie przeczytaj:)
Wpadłam do Ciebie z wizytą... nie w biegu, na kanapie, na większym ekranie... bo i ja tak właśnie lubię:)))
OdpowiedzUsuńWidzę i czytam, że urlop bardzo udany. I fajnie... zasłużyliście na wypoczynek.
Fb nie dla mnie, nie w moim guście... wręcz denerwuje mnie i tyle. Miałam kiedyś konto, jeszcze w wersji angielskiej ze względu na kontakt z rodziną rozrzuconą po świecie. Potem wersja polska (jej początki) i krótki mój pobyt na tym globalnym podwórku. Wypisałam się bardzo szybko. Mamy jedynie konto jako firma i cierpimy z Tomaszem katusze bo to nie nasze klimaty.
Instagram też mnie denerwuje... ten swoisty wszechobecny "ekshibicjonizm" to nie moja bajka.
To oczywiście tylko moje odczucia, moje zdanie na ten temat.
Ściskam upalnego Poznania
Tomaszowa
Kasiu, i do Ciebie poniższe słowa również:))) ja wiem, co to komunikator, że szybki nurt codzienności,że potrzeba zwyczajnej rozrywki, i nie neguję, że ktoś się może akurat w tym dobrze zcuć, ajka na ogormnym targu rozmaitości w duzym harmidrze. Ale ja tego nie ogarniam, choć chciałabym, w swojej grupie koleżanek, kolegów, znajomych z różnych miejsc bywać częściej i intensywniej tyle, że ten pośpiech, ten nawał obrazów... Ech...A jak Wasze lato? Jest tam coś nowego do podglądnięcia u Was? zaraz sprawdzę:)
UsuńKurko, Aniu, Krysiu, wszystkie mi sercu bliskie, choć przecież każda z innej parafii, i wyszperane w sieci, ale wiem, że i Wy mnie i sebie znacie już dość dobrze, chocby walśnie poprzez to o czym i jak piszecie, co tworzycie, z czym do ludzi przychodicie. Dlatego mimo moich wewnętrznych załamek, jakichś kurna kompleksów, niezadowolenia z siebie, a może nawet czasem deprechy, jeśli nawet się zawieszam, kasuję, trzaskam drzwiami i wracam, to dzięki tym subtelnym między nami powiązaniom ( a w sumie to kilkanaście osób może, od lat tych samych, a czasem jakiejś świeżej szlachetnej krwi:))) mogę sobie popuścić wodze imaginacji i poudawać wielce madrą wśród swoich:))) I nie czuję presji, że kogoś obrażę swą nieobecnością, ciągłym "lubię to" gdy nie mam zwyczajnie weny. Ale jakby co, jestem tu i bardzo się cieszę:))))) Ściskam!!!
OdpowiedzUsuńO o o..i o to kaman:)
UsuńBuziaki dla pozostałych i wiernych blogom:)
K.
Ja wiem, że spóźniona jestem z tym komentarzem okrutnie, ale tak się zabieram ostatnio do wszystkiego... niestety. Ale, lepiej późno niż wcale, jak powiedziała pewna baba spóźniając się na pociąg, więc choć od pierwszego przeczytania minęło już trochę czasu zostawię swoje trzy grosze, bo i mnie ten temat (FB nie Rowów) ostatnio osacza. Firmowo mam. Takie czasy, że jak jesteś w biznesie, to musisz być na fejsie, ale ponieważ od początku ogłosiłam, że rozumiem marketingową potrzebę, ale osobiście się brzydzę, więc nawet tam nie zaglądam. Od tego jest na szczęście pracownik.
OdpowiedzUsuńPrywatnie bronie się twardo, chociaż czasami odczuwam niewygodę mojego buntu, gdy przydatne informacje, choćby z mojego klubu fitness nie docierają do mnie no bo NIE ISTNIEJĘ. Wybrnęłam namawiając Córcię, by "polubiła" to, co mi jest potrzebne i w razie czego Młoda melduje mi co tam słychać. Bo ona siedzi tam non-stop i to jej żywioł. Nie wiem, czy stety, czy niestety, ale w jej wieku to już raczej nie kwestia wyboru. FB jest dla nich środowiskiem naturalnym, syndrom odstawienia widać już po godzinie bez dostępu, co ostatnio sprawdziliśmy będąc jeden dzień na Słowacji. Ja się raczej nie przekonam. To nie moja stylistyka, za dużo, za szybko, za byle jak. Poza tym w zalewie informacji gubi się cały sens, którym (tak myślę) powinien być kontakt z drugim człowiekiem. Nie ma kontaktu, jest informowanie.
Zostanę więc przy blogu. Tu jakby spokojniej :)))
Pozdrawiam cieplutko.
Jak na razie się bawię w gronie (grupie) znajomych z pracy itp. we wzajemne sobie dogadywanie, komentowanie, czasem coś z jajem wpiszę bo cięty mam język,, dziś odbieram życzenia i jest zabawnie i miło, ale właśnie o to "coś więcej " chodzi. Na poważnie i refleksyjnie się nie wypowiadam. Są miejsca, które chętnie obserwuję i czerpię z nich inspirację, wiem, gdzie kto był i mogę się pozachwycać, poznaję cudze poczucie humoru i widzę, kto woli siebie na tle natury, a kto naturę strikte promować. I widzę, że młodzież nie ma do tych spraw dystansu, a dorośli przeważnie tak. Bawię się tym, ale też zastanawiam, gdzie kończy się zabawa, a gdzie nałóg. W przypadku naszych nastolatków - to prawda, oni panicznie szukają wtyczek, by być online na okrągło, jak pod maską tlenową. Z perspektywy nauczyciela wygląda to rozpaczliwie (tzn jestem wręcz bezsilna). Jedyne wyjście - usunąć wszelki sprzęt tego typu ze szkół. Pozdrawiam Miro, a ja u Ciebie byłam, czytałam, ale nie pamiętam, czy coś wpisałam:))) wakacyjny reset:))) Zdarza się:))))
UsuńI jeszcze dodam, że odkąd mam to konto nie zauważyłam, bym bardziej i inaczej istaniała,niż dotąd. No może mam więcej rozrywki i czasu wolnego, póki nie ma szkoły. Poza tym tyle stresu w naszym życiu, że jest gdzie go rozładować:))))
Usuń