Nawet to ciasto, na które znów mam ochotę, bo dżdży i wieje.
Najpierw przepis, postawiony na głowie przeze mnie, bo jak zwykle lubię coś przekręcić, co miało być na spodzie - jest na górze, i na odwrót.
Ponadto tu dodam, tam odmierzę na oko.
Nie przywiązuję wagi do wagi.
Życie za krótkie jest na dyrdymały.
No to
Składniki:
250 g mąki pszennej ( dałam krupczatkę)
2 łyżki cukru
100 g Kasi ( a ja 120:)))
jajko, całe (dałam całe:)))
pół łyżeczki pr do pieczenia (dałam całą, a kto mi zabroni?)
1 kg jabłek (w sumie nie wiem, ile ich było, ale winne były i słodkie, to fakt)
100 g Kasi ( nooo, bez przesady, dwie łyżki starczą)
100 g cukru ( na oko sypnęłam tyle, coby jabłka się pokryły cieniutką warstewką)
łyżeczka cynamonu ( owszem, ale pod koniec pieczenia)
ponadto 250 ml kremówki ( a ja dwie po 150, bo lubię:)))
Przepis:
Mąkę z proszkiem przesiać, dodać Kasię, cukier, rozetrzeć, zagnieść z jajkiem, zawinąć w folię i do lodówki na 1/2 godziny
Jabłka obrać, wydrążyć, pokroić w ćwiartki, wrzucić na rozpuszczoną na patelni Kasię, dosypać cukier, prużyć 5 minut. I tu moje trzy grosze - z cukru z wyprużonym sokiem powoli zrobi się ciągnący syrop, bo tłuszczyku dałam ciut ciut, za to na koniec dolałam ze dwa kieliszki rumu i pozwoliłam jabłuszkom go wciągnąć, ale nie pozwolić im się rozpaść.
Schłodzone ciasto rozwałkować na koło o średnicy 30 cm, z okładem na brzegi "tartownicy", wysmarować formę, wykleić ciastem, ułożyć na cieście jabłka tylko wokół brzegów i podpiec w piekarniku, dołożyć resztę jabłek, posypać cynamonem i piec do porządnego zrumienienia ciasta - u mnie ponad 1/2 godziny w 200 st C
W oryginale - ułożyć jabłka w formie i ciastem je przykryć a po upieczeniu wywrócić na talerz .
No i to właśnie mi się nie podobało, bo moje na pewno wylądowałoby na podłodze i w okolicy talerza, ale zdecydowanie poza nim. a ponadto ja tak lubię ładnie wypieczony brzeg, który tutaj by nie powstał...Ale może ktoś się pokusi o takie american pie?
Podawać z bitą śmietaną z dodatkiem syropu, który powstał z prużenia jabłek, no chyba, że Wasze jabłuszka go wciągną:))) U mnie na jabłkach po upieczeniu utworzył się miejscami karmel.
Zwykła tarta, ale jak ona pachniała...!!!
No właśnie, czas przeszły dokonany:(
Ale może za chwileczkę coś upichcę, bo mi się bardzo chce coś słodkiego
I zdjęcia:
A na dokładkę Czesio w jesiennej zadumie:)
No Prawie Mona Lisa, czyż nie?
Pozdrawiam
L.
Bym powiedziała że Czesio ma uśmiech ładniejszy od La Giocondy ;)
OdpowiedzUsuńNo a ciasto pięknie wygląda ;)
Powtórzę Czesiowi:)))
OdpowiedzUsuńA ciasto smakuje lepiej, niż wygląda :)))
(drugi raz próbuję odpowiedzieć, ale coś mnie blogger nie lubi:( i z wzajemnością :(
Ale bym dzisiaj takie ciacho zjadła...
OdpowiedzUsuńA Czesio pełen uroku. I to okno na trawie też. :-)